czwartek, 31 maja 2012

ROZDZIAŁ 25

    Chwilę później Tom poszedł do toalety załatwić grubszą sprawę(omg jak to brzmi. haha). Zostawiając przy tym jedną kanapkę na talerzu. Gdy on był w toalecie to Nathan to wykorzystał i wziął tą kanapkę. Wchłonął ją szybko i popił sokiem, a na talerzu położył tą niby ,,otrutą" kanapkę. Gdy Tom wrócił to się nie spostrzegł i zjadł tą kanapkę i pięć minut później poleciał jak strzała z powrotem do toalety, bo okazało się, że w tych kanapkach był środek przeczyszczający (haha) i siedział w niej 30 minut. Potem z niej wyszedł.
- NEJTAN!!!!!- wydarł się
- łot?!
- Dlaczego zamieniłeś te kanapki?- zapytał wściekły Tom.
- Yy...Biokz, aj łontet to.
- Bat is not fanni.- powiedział Tom.
- Jest, jest śmieszne.
- Ty też byś się śmiał gdybym aj zjadł tę sandłicz i siedział w tej tojlet
- Mejbi.   
- Czyli jednak coś dodałeś do tych sandłiczys. Miałem rację.- powiedział dumny z siebie Nathan.
- Aj du.
- Łaj did ju du?
- Dla jaj.
     Wtedy tą pogaduszkę chłopaków przerwała Magda krzycząc:
- Biegiem do salonu i spokój ma być- wydarła się na cały dom.
- łaj wi mast goł der?
- Powiedzmy, że będzie zabranie.
- Czego będzie dotyczyło?
- Dowiesz się in de liwing rum
- Okej.
- Chciałam zacząć od tego, że zbliżają się święta i wpadałam na pomysł, żeby ubrać dzisiaj choinkę .
- It is not a bad ajdija- powiedział Jay.
- Aj noł- odparła Magda.
-  No właśnie gud ajdija, but łen ją ubrać.- zapytał Siva
- Ty głucholcu, przecież powiedziałam ,,dzisiaj”. Nie słyszałeś?
- Aaa! Nie słyszałem. Jak miałem to usłyszeć skoro gadasz jak katarynka. .
- Wcale nie!- zaprzeczała Magda. – Normalnie mówię!
- Yhym….- mamrotał Nathan.
- Co ,,yhym”?
- Nic, nic.
- To co ubieramy tą choinkę czy nie?- wtrącił Seev.
- No jasne, że tak!
- To idziemy.- krzyknął radosny Nathan.
- A więc… Tom idzie po bańki. Seev po łańcuchy, Jay po szpic, Max po choinkę, a Nathan po światełka. – zarządziłam.
- A ty co będziesz robić?
- Rządzić
- A Magda i Jess?
- One mi pomogą i sprawdzą czy wszystko dobrze zrobicie – odpowiedziałam. -Co nie dziewczyny? – zapytałam je.
- No, no- odpowiedziały razem.
- No nał wio myszata po te rzeczy.
- Nie chcę mi się
- Nał!!!!!!!
- No dobra już idę-
 - Haha. Jestem Poliglotką z reklamy serca i rozumu. – powiedziałam, a potem ja i dziewczyny wybuchłyśmy śmiechem.
- Nie, nie ty nie jesteś Poliglotką…
- To czym?
- Ty po prostu ju hew talent do rządzenia.
- Mejbi
- Wróciliśmy!!- krzyknął Tom gdy wrócił z bańkami.
- Znaczy ja wróciłem, aj dont noł jak reszta.-dodał.
- No właśnie nał miałam się pytać łer is reszta skoro skriming ,,wróciliśmy”
- No to co ubieramy choinkę.- powiedział Nathan gdy wrócił z światełkami.
- No okej, bat jeszcze reszta nie kom bak.
- Ruszajcie się gajs. Noł będziemy czekać. Macie ten sekund. Jak nie wrócicie do tego czasu to sami ją ubieramy- powiedziała Jess.
- Jak będziecie ubierać ,,choinkę” skoro jej nie macie- zapytał nadal szukający tej choinki Max.
- Haha. Nie wiem. To się ruszaj. Macie 5 sekund.
- Już lecę- krzyczał plątający się w łańcuchy Seev.
- Ja też. - Jay.
- Maks gdzie jesteś?
- Nie mogę znaleźć tej choinki.
- Di end czasu!!
- Ubieramy sami- krzyknęła Jess.
- To ubieraj.
- Ejj gdzie ta choinka- powiedziała stojąc w tym miejscu, w którym miała stać choinka.
- No właśnie łer!? Max!!
- Łot?!
- Przecież ta choinka stoi koło szafy fajw metrów from ju
- A no fakt.
- Ślepy jesteś.
- Noł! Już idę.
- Oni ją jacyś ,,chorzy”
- Dey?
- No Dżej jest głuchy, a Maks ślepy.
- Ubieramy!!- powiedział Max gdy wreszcie wrócił z tą choinką.
- Jeeeeeeejjj
- Postaw ją tam koło Dżess
- Ok.
- Ałła- Jess.
- Maks powiedziałam koło Jess, a nie NA Jess.
- Wyraziłaś się nie jasno.
- To ty już jesteś ślepy i głuchy.
- Łot najpierw dajemy?
- Światełka.
- Podaj mi je Nejtan.
- Ołkej.
- Łejt chwilę zajdę po nie.- powiedział i podszedł do kanapy stojącej 4 metry dalej, bo tam je zostawił.
- Pośpiesz się, bo chcę już te światełka dać na choinkę.
- To sobie poczekasz.
- Łaj.
- Bikoz one nie działają.
- Łaj!! Łot??
- Leć do sklepu po nowe.
- Łaj aj?
- Bo tak.
- Już idę.!!
         Natan poszedł do sklepu, a my w tym czasie sprawdzaliśmy czy wszystko mamy przyszykowane, po 20 minutach przeszedł Natan, ale ku naszemu zdziwieniu bez światełek.
- Łer ar te światełka?
- Aj dont noł, bo nie ma ich w sklepie.
- Muszą być. Leć jeszcze raz.
- Znowu??
- Jessss  (chodzi o TAK)
- No ołkej.
- Za tłenti minut widzę cię z powrotem.
- Łot?! But Aj nie zdarzę
- Poradzisz sobie, and nał leć już.
- A jeszcze jedno….
- Czego?
- Jak się spóźnię to łot mi się stanie?
- Nie wiem. Hmm…. Nie będziesz ubierał choinki i będziesz siedział w kącie.
- A jak mi się uda
- Dostaniesz kiss
- Lecę, bo chcę… Lęcę tam niczym ptak. Yyy…- mówił Natan wychodząc z domu, a my wybuchliśmy śmiechem.
    A więc Natan sobie już poszedł do tego sklepu po światełka, a my zastanawialiśmy się czy mu się uda dotrzeć do domu w ciągu 20 minut czy nie? Homo nie wiadomo…xd. Czas leciał strasznie szybko. Minęło 18 minut, a Nathan’a dalej nie było. Wszyscy  siedzieli z jedną myślą w głowie ,,Nie uda mu się i będzie siedział w kącie”, aż to nagle do domu wparował dyszący Natan z światełkami w ręce. No nareszcie- pomyślałam. Wszyscy myśleli, że mu się nie uda, ale się mylili. Zdarzył dobiec do domu w ciągu 19 minut i 45 sek. Jeszcze 15 sekund i by w kącie siedział. Nathan podał mi światełka i Max zaczął owijać choinkę światełkami. Na początku robił to byle jak, ale się poprawił, bo go upomniałam. Max zakładał te światełka w ciągu 8 minut. No normalnie jak żółw…Dłużej się tego robić już nie dało? Gdy już Max je założył to postanowiliśmy, że ubierzemy łańcuchy. Poprosiłam Seeva, by mi je podał, ale okazało się, że się w nie poplątał i gdy szarpnął to się rozerwały. No pięknie kolejny coś rozwalił… Ale na całe szczęście było jeszcze kilka zapasowych i Siva nie musiał już lecieć do sklepu tak jak Nathan. Siva zaleciał po te zapasowe łańcuchy. Max znowu chciał ubierać, ale tym razem ubierali je Natan i Jess, ponieważ Max by znowu robiłby to jak żółw. Natanowi i Jess zajęło to mniej czasu, nie dlatego, że ich było dwóch, ale dlatego, że robili to dwa albo trzy razy szybciej. Gdy skończyli kłaść łańcuchy na choinkę to wszyscy zaczęli nakładać bombki. Największą radochę miał z tego Jay . Normalnie cieszył się jak dziecko. Pewnie nie mógł się już prezentów doczekać? Tom i Siva byle jak rozkładali ten bombki. W sumie nie przeszkadzało mi to. To w ich stylu. Czyli wszystko byle jak, na opak itd…Bombki były koloru czerwonego i niebieskiego. Zazwyczaj było tak, że pięć czerwonych było na jednym miejscu i tak samo z niebieskimi. Powiedzieli, że tak ładnie i, ze to ich arcydzieło. Ale i tak jak nie paczyli to ja je przestawiałam tak, aby to ładnie wyglądało. Po skończeniu Tom kapnął się, że zmieniłam miejscami bombki i znowu je próbował  zamienić, ale mi na to nie pozwoliłam. A ten się rozryczał jak dziecko, ale i tak mu nie pozwoliłam. Więc on poszedł to swojego pokoju i…w sumie sama nie wiem co tam robił. Pewnie przytulał swojego misia. xd .Jeśli w ogóle go ma? ^^. Hmm…Co nam jeszcze zostało? A tak jeszcze szpic. Tylko kto go założy?...Ten kto najmniej robił czyli Magda. Tak więc Magda wzięła szpic do ręki, a że nie mogła dostać na górę, bo choinka była wieeeeelka to Robert (pamiętacie go??) ją wziął na barana. I w ten oto sposób ubraliśmy choinkę, która miała kolorowe światełka, złote łańcuchy, a bombki to wiecie. Szpic był koloru srebrnego. Wszyscy przez bite pięć minut wlepialiśmy swoje paczadełka w naszą  godziną pracę. Postanowiłam, że zajrzę do Toma. Okazało się, że się nie myliłam, bo przytulił pluszowego misia, ale ledwie co weszłam do jego pokoju to rzucił nim we mnie. I tak nie wyszłam tylko zostałam i paczyłam się raz na misia i raz na niego i tak na zmianę. Doszłam do wniosku, że ten miś jest troszkę podobny do Toma. Ten się w ogóle do mnie nie odzywał tylko siedział na łóżku i milczał ja grób. Chciałam mu oddać misia, a ten go wyrwał z moich rąk nie pacząc w ogóle na mnie. Szarpną tak mocno co spowodowało, że miśkowi uleciała głowa. Ten ino krzyknął do mnie z hasłem, że niby to moja  wina i kazał mi przyszyć jego głowę. Tak więc, żeby poprawić mu humor to poszłam na dół po nic i igłę, żeby zszyć głowę poszkodowanego misia. Nie mogłam jej znaleźć. Ciekawe czy w ogóle mają taką rzecz w domu i czy wiedzą do czego służy? Postanowiłam, że zapytam się tego, który mógłby wiedzieć czy posiadają w domu takie rzeczy jak nic i igła. To był Nathan. Pewnie zastanawiacie się dlaczego Nath? Dlatego, że Max jest ślepy, Siva głuchy, Jay jak dziecko się zachowuje, A Tom…sami wiecie. Okazało się, że mają takie rzeczy i wiedzą do czego służą, znaczy nie wszyscy. Nathana pokazał mi szafkę w której one się znajdują. Wzięłam je  i zaczęłam zszywać głowę miśka. Chłopcy cały czas z zaciekawienie się na mnie paczyli, bo nie wiedzieli co robię, aż Jay się zapytał:
- Łot ar ju dungi?
- Zszywam głowę tedi bera Toma. Nie widać?
- To Tom ma tedi ber?
- Jak widać ma.
- Łot to is?- zapytał Seev pokazując na igłę
- To jest igła, a to nitka. Te rzeczy służą do tego, aby zszywać inne rzeczy jak się zepsują tak jak ten misiek.-oznajmiłam.
- Aha. Już anderstend.-powiedział Max.
- Jeny. Jakie z was są ciołki!- powiedziała Magda.
- Ejjj…łaj ciołki?
- Bo jesteście tępi jak…sama nie wiem jak to nazwać.
- Wcale nie jesteśmy tępi!!
- Tak!? To niby dlaczego nie wiecie co to jest igła i nić?
- Sami nie wiemy dlaczego-odpowiedział w imieniu chłopaków Jay.
- Ejjj…ja wiem co to jest. Więc mnie nie możesz nazywać tępym ciołkiem.-oznajmił Nathan
- I noł, że ju noł.- Magda.
- To całe szczęście, że tak mnie nie nazwałaś.
- Się okaże. Może kiedyś tak cię nazwę, ale to kiedyś xd- powiedziała ze śmiechem Magda.
- Skończyłam naprawiać tedi bera- krzyknęłam po operacji
- Huraaa operacja się powiodła. Gud dżob lekarzu.
- Haha.
- Aj goł do Toma.
- Tom…
- Łot??
- Mam suprajs
- Jaką?- odwrócił się w moją stronę z uśmiechem na twarzy.
- Taką- wyciągnęłam zza siebie miśka i dałam mu go.
- Puszku!!- widocznie tak miał na imię misiek.
- A teraz kom na dół, bo robimy losowanie.
- Jakie?
- Będziemy robić paczki on de Krismas
- Ok.
    Tom chciał zabrać Puszka na dół, ale zakazałam mu. Położył go ładnie koło poduszki na łóżku, przykrył kołdrą i powiedział ,,Dobranoc Puszku”. Po tych słowach miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Kto to widział dorosły facet i jeszcze ma misia do przytulania??. Następnie zeszliśmy na dół. Magda wyciągnęła jakąś miskę, a Tom przyniósł 12 karteczek, na których ja napisałam imię każdego z nas. Bo Nareesha i dziewczyny powiedziały, że zaraz przyjdą. Poczekaliśmy na nie pięć minut. A gdy już przyszły to ja wrzuciłam do miski karteczki z imionami. Na różowych napisałam imiona dziewczyn, a na niebieskich chłopców. Żeby nie było tak, że chłopcy będą się kłócić kto ma pierwszy losować to Robert poszedł po butelkę, by nią zakręcić. Gdy już wrócił z butelką to tak jak powiedziałam zakręcił nią i wypadło na Kelsey. Wyciągnęła niebieską karteczkę. Tom chciał wiedzieć kogo wylosowała, ale nikomu nie powiedziała. Teraz kręciła Kelsey i wypadło na Roberta. Oni wyciągnął różową karteczkę, więc było wiadomo, że ma dziewczynę. Ciekawe czy specjalnie wyciągnął różową. A wspominałam, że ja wyciągamy karteczkę to nie możemy się paczeć do miski? Jak nie to teraz wiecie xd. Czyli nie zrobił tego specjalnie, bo nie wiedział co wyciąga. Po jego minie było widać, że nie chciał mieć dziewczyny, ale gdy zobaczył kogo ma tam napisane to się uśmiechnął. CIEKAWE KOGO IMIĘ TAM BYŁO? Następnie zakręcił i wypadło na mnie. A więc Max zakrył mi oczy, żebym nie mogła paczeć do miski. I wyciągnęłam niebieską karteczkę. Czyli mam chłopaka. Popaczyłam tam i okazało się, że wylosowałam Nathana ^^. Zakręciłam i wypadło na Toma. On wyciągnął różową karteczkę. Potem wypadło na Sivę, który wylosował niebieską, Max różową., Tom niebieską,  Jay także niebieską, Nath różową, Magda różową, Jess też, Mitchelle niebieską, Nareesha różową. Po skończonym losowaniu. Jess odłożyła miskę na miejsca, a Robert butelkę. I tak nam zszedł cały dzień. Chłopcy chcieli jeszcze grać w butelkę, ale dziewczyny pyły przeciw temu. Chłopcy czyli Robert. To było głównie jego pomysł, ale reszta chłopków się do niego dołączyła. W sumie mogli sami grać, ale gra w butelkę bez dziewczyny to już nie taka sama gra. A więc. Jay oświecił choinkę, a my wszyscy siedliśmy koło niej pacząc się na kolorowe światełka. Oraz opowiadaliśmy sobie kawały i różnego typu zagadki. Np.:
-Czym się bawi kot wariatka?- powiedział Tom,  my wszyscy się zastanawialiśmy.
- Kłębkiem nerwów- odpowiedział na zagadkę, a my zaczęliśmy się śmiać.
- Jaś jedzie na rowerze i mówi:
       -Lowelku stój, lowelku jedź
Zatrzymuję się na przejściu i jakaś baba zauważyła jego wadę wymowy
       -Taki duży chłopczyk, a nie umie powiedzieć ,,r”- powiedziała baba
       -Spierd*** ty stara kur**, a ty lowelku jedź-odpowiedział Jaś.
      Ten kawał opowiedział Jay, a nasza reakcja była taka, że wszyscy o mało co nie posikali się ze śmiechu. Następnie Nareesha, Kelsey i Michelle poszły do domu, a Max zgasił światełka na choince. Jay w tym czasie poszedł do kuchni popaczyć do lodówki, bo chciał zrobić kolację. W końcu zrobił normalną kolację czyli kanapki z nutellą ^^. Ja w tym czasie, kiedy Jay robił kolację poszłam się umyć. Nie zajęło mi to dużo czasu. Po umyciu się założyłam na siebie swoją piżamę czyli krótkie niebieskie spodenki i długą koszulę. Założyłam swoje kapciuszki i zeszłam już na gotową kolację. Zjadłam trzy kanapki. A Nathan cztery , ale dużo zjadł. Tom wykazał się swoją inteligencją…bo podczas gdy brał kanapkę do ręki to mu wypadła z ręki, a że ja siedziałam koło niego to spadła na moją koszulę.  Wydarłam się na niego i rozkazałam mu, by uprał mi tą koszulę i przynieść nową. Poszłam zanieść tą do pralki, a następnie do pokoju gdzie tam na łóżku leżała nowa koszula, którą założyłam i położyłam się do łóżka. Po chwili przyszedł Nathan i zasnęliśmy.


**************************************************************************
Taki jakiś długi mi wyszedł
Obiecałam z Dzosier, więc oto jest ^^
Zastanawiałam się czy go dodać czy nie, bo nie było 10 komów pod ostanim
Dedyki:
Baby-Em- za to, że nie usunęłaś opo i te nasze konwersacje na gg milordzie xd
Lena- też za to, że nie usunęłaś
Just- za te twoje pomysł do mojego opowiadania z polaka o robotach
Kika- za to samo co i Just i ten pomysł z watą cukrową do opowiadania.
Sierra- za zadania z fizyki
Magical- za zadanie z polaka i pomoc przy projekcie z chemii.
A także dla reszty rodzinki
Ta sama zasada, którą wcześniej złamałam, bo nie było 10 komów
Ale po co są zasady?
10 KOMÓW = ROZDZIAŁ
Tym razem już nie złamie zasady i dodam dopiero rdz jak bd 10 komów!!

Marcia :***

niedziela, 20 maja 2012

DZIĘKUJĘ!!!!

A więc... zacznę od tego, że chcę podziękować wam z całego serca za to, że czytacie te moje wypociny.
Kocham was za to!!!
Wiecie??
Jak nie to już wiecie. xd ^^
Dzisiaj wchodzę na bloga i moje oczy prawie z orbit wyskoczyły, ponieważ na liczniku ukazało się ponad 5000 wejść. ^^
A teraz zobaczymy ile komów mam ^^:
ROZDZIAŁ 1: 8
ROZDZIAŁ 2: 4
ROZDZIAŁ 3: 7
ROZDZIAŁ 4: 6
ROZDZIAŁ 5: 2
ROZDZIAŁ 6: 3
ROZDZIAŁ 7: 5
ROZDZIAŁ 8: 9
ROZDZIAŁ 9: 8
ROZDZIAŁ 10: 4
ROZDZIAŁ 11: 6
ROZDZIAŁ 12: 4
ROZDZIAŁ 13: 7
ROZDZIAŁ 14: 2
ROZDZIAŁ 15: 4
ROZDZIAŁ 16: 5
ROZDZIAŁ 17: 6
ROZDZIAŁ 18: 0 (chyba nikt go nie przeczytał :( :( )
ROZDZIAŁ 19: 7
ROZDZIAŁ 20: 6
ROZDZIAŁ 21: 2
ROZDZIAŁ 22: 2
ROZDZIAŁ 23: 13 (Jak to zobaczyłam to miałam mega zaciesz na twarzy) ^^
ROZDZIAŁ 24: 7
_____________________
Łącznie:  127 komów.



Nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział.
Zasada: 10 KOMÓW = ROZDZIAŁ ^^
Do następnego rozdziału brakuje jeszcze trzech komów. Na pewno dacie radę. Liczę na was :***

Jeszcze raz dziękuję i zachęcam do dalszego czytania mojego bloga ^^

Pozdrawiam
Kocham was
Marcia :****

czwartek, 10 maja 2012

ROZDZIAŁ 24

                                                  KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ

     - A wy kiedy wracacie do UK?-zapytałam chłopaków przy śniadaniu.
- Nie wracamy. Zostajemy tu aż do nowego roku.-odpowiedział Nathan
- Co?!
- No.
- Ale ja chciałam spędzić święta i sylwestra w UK.-mówiłam.
- Wiem, ale spędzisz je w Polsce.
- Osz ty..!
- Co?
- Zrobiliście to specjalnie.
- Ale co?
- Specjalnie przyjechaliście do Polski.
- Wcale nie!- zaprzeczał.
- Taa...
        Potem dokończyliśmy śniadanie i poszliśmy się ubrać. Jednak przekonałam chłopaków to tego by pojechać do UK na święta i sylwestra.

                                                       TYDZIEŃ PRZED ŚWIĘTAMI

         Chłopcy już dawno wrócili do domu, a my zostałyśmy jeszcze w Polsce, ale dzisiaj ja z Magdą miałyśmy wylot do Wielkiej Brytanii. Więc się obudziłyśmy, potem zaczęłyśmy biegać po domu jak szalone, bo za 4h miałyśmy wylot. A wiecie musiałam się jakoś przyszykować i spakować bagaż podręczny. Po 1,5h byłyśmy gotowe, wzięłyśmy swoje walizki i pojechaliśmy. Po drodze zadzwoniłam do dziewczyn powiedzieć im, że lecę do Anglii i że wpadnę się pożegnać. Wszystkie były w domu u Ani, więc nie musieliśmy dużo jeździć.
- Hej- powiedziałam, a dziewczyny się na mnie rzuciły i uściskały.
- Będziemy tęsknić
- A wy myślicie, że ja nie..
- Oczywiście, że też będę
- Kocham was. Pa
- My ciebie też. Pa-powiedziały wszystkie naraz.
        Potem pojechaliśmy do chłopaków też się pożegnać, ale tylko z Łukaszem i Jackiem, bo Robert miał z nami lecieć. Gdy już się z wszystkimi pożegnałyśmy to wreszcie pojechaliśmy na lotnisko. Po pół godzinie dojechaliśmy. Pożegnałyśmy się z rodzicami, chociaż nie było łatwo. Nie odbyło się bez całusów, przytulania i łez. Po odprawie weszliśmy na pokład samolotu i zajęliśmy swoje miejsca. Na szczęście siedzieliśmy koło siebie, bo potem nie chciałoby mi się ich po całym lotnisku szukać. Czas zleciał mi szybko, bo cały czas słuchałam ,,Gold Forever". Po trzech godzinach dolecieliśmy na miejsce. Wyszliśmy z samolotu zabraliśmy swoje bagaże. Na lotnisku czekali na nas już Tom i Nath oraz Kelsey. Przywitaliśmy się. Oczywiście
ja i Nathan musieliśmy się pocałować po tak długiej rozłące. Po tym wszyscy pojechaliśmy do domu. Tam już na nas czekała cała reszta oraz impreza powitalna(jak zwykle). Gdy weszliśmy do domu zobaczyliśmy wielki napis ,, I CAŁA PACZKA ZNOWU RAZEM. WITAJCIE!!!!! ". Ja i Magda poryczałyśmy się z szczęścia. Wszyscy do nas podlecieli i mocno uściskali. - O rany jak się zmieniłaś.-mówił Jay.
- Co ja? Wcale nie.
- Ależ tak.
- Nie.
       Następnie zanieśliśmy bagaże do pokoi, ubraliśmy się i poszliśmy na imprezę. Ja założyłam na siebie kremowe rurki, białą bluzkę z napisem ,,KISS" oraz czerwone trampki, a Magda założyła obcisłą niebieską sukienkę bez ramiączek ledwo sięgającą do kolan i czerwone szpilki na platformie, a do tego jeszcze bransoletki i długie kolczyki. Ona wyglądała jak ,,miss świata"(czyli zajebiście), a odstrzeliła się dla Roberta. Gdy już zeszłyśmy na dół na imprezę to wszyscy od razu porwali nas do tańca. Po 30 minutach tańca Tom poszedł po drinki.
- Wróciłem!-krzyknął,a wtedy każdy wziął drinka.
- A ty Marta nie bierzesz?-zapytał.
- Nie, bo nie mogę. Zapomniałeś już.
- Aaa. Teraz sobie przypomniałem. To może soku się napijesz.
- Chętnie.
- To zaraz wracam.
       Po chwili wrócił z sokiem pomarańczowym. Potem go wypiłam i poszłam tańczyć. Tym razem Siva puścił wolną piosenkę, więc ja i Nathan zaczęliśmy tańczyć, przytulając się przy tym,a Robert poprosił Magdę. Nastała godzina 23:00, więc zakończyliśmy imprezę. Chciałam pomóc sprzątać, ale Nath mi nie pozwolił. Poszłam się umyć i spać, a reszta w tym czasie zakończyła sprzątanie.

                                             NASTĘPNY DZIEŃ

Wstałam o godzinie 11:00 i jak zwykle wykonałam podstawowe poranne czynności. Wszyscy jeszcze spali. Nie dziwię się po tym ile wczoraj wypili będą mieć niezłego kaca. Poszłam sobie zrobić śniadanie. Gdy już je zjadłam wstał Tom.
- Marta zrób mi kanapki.-poprosił robiąc przy tym minę kota z Shreka.
- A dlaczego niby.
- Proszę no...
- Będę cię nazywać Kot w Butach. Haha.
- A to niby dlaczego??
- Bo tak. Ta twoja mina. Masz kaca!!
- Wcale nie!
- Chuchnij.
- Nie!
- Czyli masz. Haha.
- Marta nie rób mu tych kanapek. Nie powinnaś się przemęczać.-powiedział Nathan kiedy wszedł do kuchni
- Ale to nic takiego. Nath weź przestań.
- Taa książę na białym koniu się znalazł. Haha.-powiedział Tom i się zaśmiał.
- Cicho siedź!! A nie możesz sam sobie zrobić tych kanapek?
- Noł!
- Łaj!!
- Nie chce mi się
- I jeszcze moją dziewczynę do tego zmuszasz.
- Yyy. Tak
- Zaraz oberwiesz.
- Haha. Już się boję.
   Wtedy Nathan wziął pierwszą lepszą rzecz jaką miał pod ręką i zaczęli się gonić. Okazało się, że tą rzeczą był tłuczek. A ja się im przyglądałam, ale po chwili postanowiłam zrobić Tom'owi te kanapki.
- Chodź ty tu darmozjadzie!!-krzyczał Nathan,a wtedy się zatrzymali i Tom wziął patyk leżący koło nich.
- Jam jest Puszek Okruszek. Kto ze mną zadarł, umarł w butach.-powiedział,a ja wtedy wybuchłam śmiechem.
    Pięć minut później zrobiłam te kanapki i zaniosłam je głodomorowi. Wtedy oni już przestali się kłócić i gonić.
- Dziękuję. Kochana jesteś-powiedział Tom gdy dałam mu kanapki.
- Wiem.-podziękowałam
- Jak mogłaś mu zrobić te kanapki, a mi nie?-zapytał się oburzony Nathan.
- Pyszne kanapki Marta.-powiedział Tom.
- Dziękuję, bo ja je zrobiłam.  A Nathan nie wiem dlaczego...bo nie poprosiłeś.
- Dawaj!-krzyknął Nathan i ukradł Tom'owi kanapkę z talerza, a ten się wściekł
- Ejj! To moje!! Oddawaj!!
- Nie, bo ja też jestem głodny.
- To sobie zrób.
- Taaa. Ty mi zrób.
- Dlaczego ja?
- Bo tobie Marta zrobiła, a nie powinna, bo ją zmusiłeś. Już poszedł!!!
- Dobra już idę-powiedział i odszedł z smutną miną.
  Chwilę później przyszedł z tymi kanapkami i podał je Nathan'owi robiąc przy tym dziwny uśmieszek.
- Co się tak śmiejesz??
- A tak tylko. Nie mogę.
- Możesz, możesz, ale to trochę podejrzane. Nie zatrułeś tych kanapek?!
- No coś ty.
- Albo sobie odpuszczę te kanapki.

**************************************************************************
I jak?
Kuwa obiecałam, że będzie ciekawiej, a tu co...?
Kolejny beznadziejny
Dawno nie dodawałam rozdziałów, bo blogger mi nawalał, ale to już wiecie.
Następny rozdział będzie z językiem Dżosier
A ten dedykuję całej rodzince.
Kocham was
Muah :***