czwartek, 28 czerwca 2012

ROZDZIAŁ 26

      Obudziły mnie krzyki Toma i Jaya. Nigdy nie można normalnie długo i spokojnie pospać?-pomyślałam. Zeszłam na dół i zobaczyłam goniącego Toma koło kanapy, a za nim Jay. Następnie Tom wskoczył na fotel stojący koło nich i pociągnął za sobą Jaya. Potem krzyknął:
- Uważaj!! Latające ufo...!!
- Co?!- I wtedy Jay dostał zielono-niebieską  poduszką w kształcie koła, którą rzucił Max. Potem spadł z fotela na kanapę obok. Tom go złapał mówiąc:
- Nie opuszczę cię przyjacielu. Trzymaj moją rękę to nie wylecisz z tego balonu- Widocznie fotel to był balon.
- Ok.
       Ja, Nath, Max i Seev nie mogliśmy wytrzymać z śmiechu, więc poszliśmy do kuchni zrobić tradycyjne śniadanie, czyli jajecznicę z bekonem. Chwilę później do kuchni przyszli Robert i Magda, Daliśmy im jajecznicę i wszyscy zaczęliśmy jeść. Po chwili Robert zapytał:
- To co dzisiaj robimy?
- Ja nie iem- powiedziała Magda
- Ja myślałem nad tym, żeby pojechać dzisiaj na zakupy.- Siva
- Dobry pomysł.- Robert
- Wiem.- Siva
- To kiedy jedziemy?- Nath
- Może za jakieś 30 minut- Magda
- To idę się zbierać- powiedziałam i wyszłam z pokoju.
       Najpierw poszłam przerwać jakże fascynującą i interesującą zabawę Toma i Jaya. Oni chyba nawet nie potrafią się bawić, ponieważ robią to gorzej niż małe dzieci. Poduszki były wszędzie porozrzucane oraz były porysowane flamastrami. Jay na twarzy miała coś podobnego do czekolady, ale nie byłam tego pewna. Tak czy koloru brązowego. także to coś było na kanapie, która była przewrócona do góry nogami. Przez co wyglądała jakby jakaś ciapkowata czy coś. Chłopcy mieli także porysowane ubrania tymi flamastrami co poduszki z kanapy. Za tą ciapkowatą kanapą był schowany Tom z jakimś kijem w ręce i widocznie się na coś czaił. Potem pobiegł... sama nie wiem jak to nazwać. Wyglądało to tak, że były rozstawione cztery krzesła na nie były nałożone jakieś prześcieradła w ufoludki a na samym przodzie widniała jakaś tablica z literkami ,,S.P.U.M.N.C.O.T.J.P.P.W.T.D.U". Nie wiedziałam co to oznacza więc się ich zapytałam, a Tom odpowiedział:
- Schron Przeciwko Ufo Mający Na Celu Ochronę Toma i Jaya Przed Porwaniem. Wstęp Tylko Dla Upoważnionych- po tych słowach wybuchłam śmiechem.
- To wy w ufo wierzycie?
- A i jeszcze dla tych, którzy znają tajne hasło?-dodał Jay.
- Jay.- szepnął Tom.
- Co?
- A jakie to hasło?- nadal szeptali
- No nie ma hasła, tylko ją w bambuko robię.
- Aaaa. Dobrze myślisz
- Chłopaki! A wy myślicie, że ja was nie słyszę?
- Alarm! Schować się do schronu!
- Wróg!- krzyczeli obaj
- Ale o co wam chodzi?
- Odkryłaś, że nie ma hasła, więc...kryyy- powiedział Tom i przejechał palcem po szyi
- Co?
- Jesteś zagrożeniem dla nas
- Pójdziesz  sama czy kryyy?- znowu przejechał tym palcem po szyi.
        I poszłam. Po drodze znowu weszłam do kuchni i powiedziałam reszcie, że mają jakoś ogarnąć Toma i Jaya. W odpowiedz usłyszałam, że spróbują. Następnie wyszłam i skierowałam się do łazienki koło swojego pokoju. Tam wykonałam podstawowe czynności. Czyli mycie zębów, czesanie, makijaż i ciuchy. Dzisiaj wyjątkowo nie miałam problemu z wybraniem ubrań. Założyłam na siebie czarne rurki, czerwoną bluzkę z takim misiem co nad nim jest chmurka ,,I LOVE LÓD (narysowany lód)". Następnie na nogi założyłam reeboki i zeszłam na dół. Weszłam do salonu i tam czekałam, aż reszta przyjdzie. Gdy Robert przyszedł to zaczęliśmy rozmawiać gdzie najpierw jedziemy. On mówił, że do największej galerii w Londynie. Ja zaś, że do mniejszego sklepu. I tak się zaczęliśmy kłócić. Później przyszła Magda, a po niej przyszedł Seev. Zapytałam się ich gdzie chcą najpierw jechać, a oni poparli Roberta. Czyli przegrałam i jedziemy do tej galerii. Jeszcze brakowało nam Nathana, który nie mógł wybrać odpowiedniego full capa z swojej kolekcji czapek. A i jeszcze oczywiście Tom i Jay. Po nich poleciał Seev. Chwilę później usłyszeliśmy krzyki z łazienki. Magda tam pobiegła.
- Co tu się dzieje?-darła się - Słychać was w całym domu- ściszyła ton.
- Tom'owi do włosów przykleiło się to coś.
- Aaa. A co to w ogóle jest.
- Czekolada pomieszana z klejem i cukrem oraz wodą.
- A no co wam to było?
- Do obrony przed ufo, bo oni lubią słodycze (nie wiem czy naprawdę lubią, ale zmyśliłam to), a zaś nie lubią kleju (tego też nie wiem czy lubią czy nie xd), więc postanowiliśmy, że połączymy je razem. I jak będą się zbliżały to damy im to do jedzenia. Poczują zapach czekolady więc wezmą to do paszczy, a jak zjedzą klej to się rozlecą.
- Dobra. Nic się z tym nie da zrobić.- powiedział Seev. - Najwyżej założysz czapkę
- No dobra.
         Przyszli ku nam. Założyliśmy nasze buty, kurtki, szaliki, Tom czapkę i wyszliśmy z domu. Poszliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę galerii. Ciągle się cicho śmiałam z Toma, ponieważ miałam to trochę dziwnie posklejane włosy i było widać mu spod czapki odstające włosy. Po jakiś kilkunastu minutach dotarliśmy na miejsce. Wyszliśmy z auta i weszliśmy do wielkiej galerii. Każdy wiedział co ma robić, więc się rozdzieliliśmy, by poszukać prezentów na święta. Szukanie trwało i trwało... tak bez końca. Na półce zauważyłam zajebistego full capa, którego chciałam kupić Nath'owi. Nie wiek dlaczego znowu full cap. Jego kolekcja się powiększy. Nie mogłam do niego dosięgnąć, bo był wysoko na półce. Zawołałam Sivę, by mi go ściągnął.
- Siva. Chodź tu!
- Po co?
- Potrzebuję cię. Chcę byś mi ściągnął Full capa
- Ok. Już idę.
- Po co ci teraz ta butelka z wodą?
- To ,,sok z gumi jagód"
- Aaa. Teraz go wypijesz Tak?
- Noo, a co innego miałbym z tym zrobić?
- Nie wiem. Wyrzucić?- po czym wziął łyka i...
- Zobacz saaaaam. Jak gumisie skaczą tam i siam- zaczął się wydzierać na cały sklep.- Bo gumisie cały świat już zna. Gumiś to fajny miśśś- Wtedy ja zrobiłam face palma.
- Hokus marokus dostarcza nam....- do Sivy postanowił przyłączyć się Max.
- Chłopaki!! Przestańcie, bo wiochę robicie.
- ....pokus. Sekretem jest przepis na gumisiowy sok- a oni nadal swoje, ale jak się na nich wydarła w sklepie to ucichli.
       Trudno wyszło na to, że ja zrobiłam wiochę, ale przynajmniej się cicho zrobiło Siva podał mi tą czapkę i następnie wszyscy z prezentami zebraliśmy się przy drzwiach, a potem poszliśmy do auta. Nagle Jay'owi zachciało się do kibelka, a że toaleta była na drugim końcu galerii to poleciał sam. Nie wracał już 30 minut. Może się zgubił? albo zatwardzenia dostał?. A ja sobie przypomniałam, że zapomniałam wziąć torebki, którą przez pomyłkę zostawiłam przy kasie. Więc poszłam po nią. Nathan chciał iść ze mną mówiąc, że się o mnie boi, i że coś może mi się stać, a ja się uparłam i sama poszłam, odpowiadając, że mi się nic nie stanie. Weszłam do sklepu i zobaczyłam przy kasie moją torebkę, ale zauważyłam, że ktoś ja stamtąd bierze, więc zaczęłam przyśpieszać. Ta osoba, a konkretnie facet zaczął się zbliżać w moją stronę. Gdy do mnie podszedł powiedzieć ,,cześć maleńka" i dał mi torebkę, a ja ,,yy i dziękuję". Następnie już chciałam iść, ale on mnie chwycił mówiąc ,,chodź zabawimy się". Zaczęłam się bać, więc postanowiłam zwiać. Dobiegłam do drzwi, ale ponownie mnie złapał, zakrył ręką usta i powiedział, że mam być cicho, bo inaczej coś mi się stanie i nie tylko mi.... Ja tylko pokiwałam twierdząco głową. Następnie wyprowadził mnie przed sklep przystawiając mi pistolet do głowy. Na szczęście na tym parkingu stało auto chłopaków, więc modliłam się o to, aby mnie zauważyli. Zaczęłam się szarpać, a on nabił pistolet i wystrzelił, a że się strasznie wierciłam to na szczęście chybił. Potem obrócił mnie tak, żebym widziała jego twarz, a potem uderzył w brzuch. Co spowodowało, że upadłam na ziemię trzymając się za brzuch. Ból był tak silny, że położyłam się i skuliłam. Usłyszałam krzyki Nathana, który biegł w moją stronę. Podbiegł do tego faceta i z całej siły przywalił mu w mordę. Ten upadł na ziemię. Nath go zaczął kopać po brzuchu, plecach i kroczu. Zaczął się zwijać z bólu. Nathan wtedy wziął mnie na ręce i szybko zaniósł do auta. Powiedział chłopakom, żeby mnie zawieźli do szpitala. Oni się posłuchali. Nic dalej nie mówił, ponieważ podbiegł do niego ten facet i uderzył go w tył głowy. Potem jedyne co Nath'owi udało się powiedzieć to ,,Jedźcie już do cholery. Ja sobie poradzę". Przez całą drogę płakałam z bólu i martwiąc się o Nathana. Dojechaliśmy pod szpital. Tom wziął mnie na ręce i zaniósł do środka. Powiedziałam reszcie, żeby zajechali po Jaya. Lekarze mnie zabrali na obserwację i różne badania. Oglądali moją głowę, na której także było trochę krwi. Następnie założyli mi bandaż na głowę i popatrzyli się na mój brzuch. Zauważyli, że jestem w ciąży. Zrobili mi test usg, mający sprawdzić czy czasami nie poroniłam, ponieważ lekarz powiedział, że takie uderzenia oraz zdenerwowanie i przepracowanie może do tego doprowadzić. Po badaniach, zawieźli mnie na salę. Tam po chwili zasnęłam. Po jakiś 4 godzinach obudziłam się i zobaczyłam koło mnie Magdę i Nathana. Gdy zobaczył to mnie pocałował, a Magda przytuliła.
- Wszystko w porządku?- zapytał troskliwie Nath.
- Tak wszystko jest dobrze.
- Co ci robili?- tym razem przestraszona Magda.
- Test usg i zabandażowali głowę, bo było na niej trochę krwi.
- I jakie są wyniki?
- Tego jeszcze nie wiem
    W tym momencie akurat do sali wszedł lekarz z wynikami.
- Mam dla pani złą wiadomość...-po tych słowach po ochach zaczęły mi spływać łzy, bo wiedziałam jak będą brzmiały dalsze słowa lekarza, schowałam twarz w dłonie i na dobre się rozpłakałam. Gdy już je odsunęłam z twarzy to lekarza już nie było. Nathan mnie mocno przytulił i powiedział, żebym sobie odpoczęła i próbowała zasnąć. Następnie pocałował mnie w czoło i skierował się ku drzwiom. Magda uścisnęła moją dłoń i razem z Nathem wyszła z sali. Ja jednak postanowiłam chociaż na chwilę zasnąć. Po 30 minutach zasnęłam. Obudził mnie lekkie szarpania w ramie. Gdy otworzyłam oczy ponownie zobaczyłam uśmiechniętego lekarza.
- Witam panią. Jak się spało?
- A dziękuję. Dobrze.
- Tym razem mam dla pani dobrą wiadomość
- Jaką?- wtedy ponowie do sali wszedł Nathan i usiadł koło mnie
- Okazało się, że pielęgniarki pomyliły testy i pani jednak nie poroniła. Wszystko jest w porządku z dzieckiem. - po tych słowach zaczęłam się cieszyć jak dziecko. Miałam ochotę przytulić lekarza, ale wyszedł z sali.
        Natomiast Nathan pocałował mnie i zaczął przytulać. Wtedy przyszedł Max i Siva.
- Cześć. Jak się czujesz?
- A dobrze. Dzięki.
- Współczuję- powiedział Max.
- Ale czego?
- A co wy tacy ucieszeni?- zapytał zdziwiony Seev.
- Bo okazało się, że jednak nie poroniłam i wszystko jest w porządku.
- A to wspaniale.- Max i Siva mnie przytulili. Zaczęliśmy rozmawiać i śmiać się. Przez 3 godziny ciągle się śmiałam, dopóki znowu się senna nie zrobiłam. Chłopaki to zauważyli, pożegnaliśmy się i wyszli z sali.


***Perspektywa Nathana****


        Gdy dowiedziałem się, że jednak wszystko jest dobrze to zacząłem się cieszyć jak małe dziecko gdy widzi zabawkę. Miałem ochotę skakać i krzyczeć z radości, ale się powstrzymałem. Dalej długo rozmawialiśmy, ale po jakimś czasie pożegnaliśmy się  i wyszliśmy. Po 30 minutach dojechaliśmy do domu. było mi przykro, że nie ma z nami Marty, ale muszę jakoś to przeżyć. Z tego powodu nie mi się robić nie chciało, ale jednak chłopcy mnie przekonali do bitwy na śnieżki. (takie to dziwne: taki dramat, że straci dziecko, a tu nagle zabawna na śnieżki. Co nie?) Jay powiedział, że chcę sobie zrobić deser, lae nie ma na to odpowiednich produktów więc wysłaliśmy Magdę i Roberta do sklepu, a my w tym czasie planowaliśmy atak na nich jak wrócą.


***Perspektywa Magdy***


       Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się ku najbliższemu spożywczakowi.  Przez 10 minut panowała niezręczna cisza, którą ja przerwałam. Pytając się go co mamy kupić, a on odpowiedział  ,,cytrynę, bitą śmietanę, lody, cukier, masło, cola i miętówki". Ciekawe po co masło do deseru? Mało ważne xd. Szliśmy dalej opowiadając sobie na wzajem różne historyjki. Dowiedziałam się również, że lubi grać na gitarze, grać w nogę, z resztą jak każdy chłopak, a także interesuje się autami. Oraz, że lubi szczere, miłe i inteligentne dziewczyny. Ja mu powiedziałam, że lubię tańczyć, śpiewać oraz też interesuję się autami. I tak nam zszedł czas, aż doszliśmy do sklepu. Ja poszłam po cytrynę, lody i cukier, a Robert po masło i bitą śmietanę. Chwilkę później zaczęłam się kierować w stronę kasy. Przy stoisku z warzywami zobaczyła Roberta rozmawiającego z jakąś ładną dziewczyną, Ciągle się śmiali, ale gdy do nich podeszłam to ucichli. Robert przedstawił nas. Okazało się, że ta dziewczyna to Kasia i także mieszka w Polsce. Po chwili gawędzenia poszliśmy ku kasie. Po drodze okazało się, że sądzi, że ja jestem ładna i miła. Oraz, że... Tutaj nie chciał dokończyć. Powiedział, że w domu mi powie.
- Pa. Kasia. Miło było cię poznać.
- Mi również- powiedziała i my odeszliśmy ku kasie.
      Zapłaciliśmy za zakupy i wyszliśmy ze sklepu. Do domu dotarliśmy w ciągu 20 minut. Tam czekała na nas nie zbyt miła niespodzianka, ponieważ ledwie co do ogródka weszliśmy to wszyscy zaczęli w nas rzucać śnieżkami. Wypadły nam torby z rąk i dołączyliśmy do reszty nie przejmując się tymi siatkami. Po chwili zauważyłam, że nie ma już Nathana, ale wiedziałam co mu jest, wiec dalej się bawiłam. Nie spostrzegliśmy się, że cytryna wyleciała na drogę, ponieważ nie zamknęliśmy bramki. Za nią pobiegł Tom, ale nie zdążył jej złapać, ponieważ auto ją rozjechało, on klęknął na drogę unosząc tą cytrynę do góry oraz mówiąc
-Coście jej zrobili? To jeszcze dziecko?- Po tych słowach wszyscy wybuchli śmiechem.
- Może jeszcze sprawdzisz czy żyje?- odezwał się Max.
- Dobry pomysł- następnie zrobił jej sztuczne oddychanie, a my sikaliśmy już ze śmiechu.
- I co żyje?
- Nie- posmutniał.
     Następnie wróciliśmy do domu i zobaczyliśmy smutnego, leżącego na kanapie Nathana. Zaniosła te pozostałe zakupy do kuchni i  Jay zaczął ten deser. Natomiast ja poszłam po Roberta, bo przecież miał powiedzieć to co urwał podczas wracania z sklepu. Poszliśmy do mojego pokoju.
- A więc... Chciałem...C...i - zaczął się jakąć
- No co?
- Chciałem ci powiedzieć, że od dawna mi się strasznie podobasz. - powiedział szybko i prosto z mostu. Na te słowa mnie zamurowało. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Ale jak to?
- No normalnie.
    Potem zaczął się do mnie zbliżać. Był już zaledwie 10 centymetrów, kiedy do pokoju wparował Tom, ale po kilku sekundach wyszedł. Nasze twarze były już na przeciwko siebie. Nasze czoła się już dotykały, potem nosy, a na koniec nasze usta złączyły się w romantycznym pocałunku. Jednak nam znowu przerwano i się szybko oderwaliśmy od siebie. Tym razem to był Jay. Przyszedł nam powiedzieć, że już deser gotowy, i że mamy zejść na dół. Zeszliśmy i dostaliśmy tam lody, na to bita śmietana. Normalnie, ale się wysilił. Każdy umie takie coś zrobić.
- A po co było ci potrzebne masło, cola, miętówki i cukier?-zapytał Robert
- Masła i cukru zabrakło, a cole będziemy zaraz pić. Miętówki chciał Seev.
- Max podaj mi miętówki- powiedział po chwili Siva, a my wtedy piliśmy cole.
- Dobra, a pozwolisz, że ja pierwszy sobie wezmę?- wtedy wziął opakowanie miętówkę do ręki i otworzył je. Siva do niego podbiegł i zaczęli się szarpać. Wszyscy zaczęli się śmiać. Oprócz Nathana. Ja aż o mało co coli nie wyplułam. Po chwili poszłam do toalety, a gdy wróciłam do moja szklanką z colą leżała na ziemi. Znaczy się była już pusta.
- Kto to zrobił? - zapytałam i groźnym wzrokiem popatrzyłam się na Maxa i Sivę. - Teraz plama będzie.
- Młody idź po mopa.-rozkazał Jay, a ten nie reagował. - MŁODY!!- wydarł się?
- Czego chcecie? Zostawcie mnie.- krzyknął i poszedł na górę do swojego pokoju trzaskając przy tym drzwiami.
- Co mu jest, przecież z dzieckiem wszystko jest dobrze?
- Pewnie Marty mu brakuję.
- Może. A teraz mi to tu posprzątać.
       Chłopcy posłusznie tak zrobili, ale nadal było widać plamę, ale co tam? Następni poszłam umyć szklanki. Potem do łazienki i do łóźka


***Perspektywa Nathana***


     Trzasnąłem drzwiami i walnąłem się na swoje łózko. Przytuliłem się do swojej poduszki. Zaczynało mi brakować już Marty. Nie widzieliśmy się zaledwie 5 godzin, ale brakowało mi tego jej uśmiechu. Tego, że ciągle się śmiała. A zwłaszcza pocałunków z nią. Nie mogłem zasnąć. Nawet nie chciało mi się myć, ale jednak po 30 minutach postanowiłem pójść do łazienki. Po umyciu się ubrałem się w swoją piżamę i włączyłem sobie naszą ulubioną piosenkę czyli ,,Warzone" i zacząłem grać na fortepianie. Po chwili się rozpłakałem i z powrotem wróciłem do łóżka. Tam się uspokoiłem i po 2 godzinach zasnąłem.

************************************************************************
Ten rozdział mi się jakoś podoba
Z dedykiem dla:
olu$
Crystal
Kasi J.
Wyrażajcie swoje opinie w komentarzach, nawet te złe.
6 KOMÓW= ROZDZIAŁ
Postanowiłam zmienić, bo zauważyłam, że przy ostatnim rozdziale nie mogliście dotrzeć do 10 komów.
Pozdrawiam
Break♥ ^^


poniedziałek, 18 czerwca 2012

INFO

Moja Droga Kochana Rodzinko!
A więc chciałam wam powiedzieć, że przez najbliższe trzy dni nie będę miała z wami kontaktu czyli 19-21 czerwca, ponieważ jadę na wycieczkę do Kotliny Kłodzkiej. Nie będę również dodawać  rozdziałów, bo jak? Nie będę miałam tam w ogóle kurde dostępu do internetu. Ale może na wycieczce jakieś rozdziały napisze. Dobra to chyba na tyle
Najchętniej bym tutaj z wami została. Szczerze odechciało mi się jechać na tą wycieczkę
Bedę bardzo tęsknić
Kocham was :**


poniedziałek, 11 czerwca 2012

Nowy blog!

     A więc postanowiłam, że założę nowego bloga z opowiadaniem o TW, ponieważ tutaj pojawia się coraz mniej komów i już prawie nikt go nie czyta. Zastanawiam się nad usunięciem...
Ale pojawią się jeszcze chyba trzy czy cztery rozdziały i dopiero może wtedy go usunę, ale jak powiedzmy, że dodam rozdział i przez długi czas nie będzie komów to wcześniej to zrobię.
Dobra nie będę was już straszyć tym usunięciem.
Zapraszam na nowego bloga
I mam nadzieję, że chociaż tam będzie więcej komów
A jak nie to chyba już przestane w ogóle pisać opowiadania
A co do ostatniego rozdziału to widzę, że nie możecie sobie poradzić z dobiciem do 10 komów, więc zmieniam zasadę i jest:
7 KOMÓW = ROZDZIAŁ
Brakuje wam tylko jednego koma 
Pozdrawiam i życzę miłego czytania
Kocham was :**
Marcia :**